piątek, 17 czerwca 2011

Z okazji 1 czerwca...

Zupełnie nieoczekiwanie motyw kreskówek zagościł na jakiś czas w moich pracach. Popkultura może się poszczycić wieloma ciekawymi animacjami. O różnej tematyce i klimacie, z całym wachlarzem bohaterów. Niektórych, poznanych w dzieciństwie wciąż lubię i mam nadzieję dać upust swojemu uwielbieniu i kiedyś zamieścić tu ich zdjęcia. Co do dzisiejszego bohatera... Nie jest on moim ulubionym, poznałam go niedawno. I podobnie jak w przypadku Cthulhu zafascynowała mnie jego potworność i mroczny klimat "bajki". Zobaczcie chociaż jeden odcinek. Dźwięki, kolory i głosy sprawiają że jeżą się włosy na głowie. Swego czasu mi też, ale to był czas "przed-zombiakowy". Poza tym wena nadeszła i kazała pracować właśnie nad nim. Zacząć i skończyć. Co było robić, środek nocy, huknęła o podłogę pokrywa pudła z włóczkami, szydło wydało metaliczny dźwięk i zaczęła się zabawa. Figurka była gotowa na rano. Moje oczy wyglądały podobnie jak te na zdjęciu poniżej, ale byłam zadowolona. Nie powiem, że jest piękny, bo nie jest (jest paskudny). Fajnie się go szydłowało. Mr Salad Fingers. 

czwartek, 16 czerwca 2011

à propos wyzwań

Zaraz po kotopsie nadeszło kolejne wyzwanie. Kultowy bohater kreskówki z przeszłości. Jak się okazuje wciąż ma wierne rzesze fanów, żeby nie powiedzieć wyznawców (naśladowców?!) "Mistrz" podrywu, narcyz z ciałem młodego boga, znawca kobiet - proszę państwa... Johnny Bravo!


To niesamowite, że taki ktoś był w stanie zająć moje myśli na kilka dni. Chyba podryw mu się w końcu udał ;) Zaczęło się jak zwykle od wymyślenia "jak to ugryźć?", z której strony zacząć. Jeden obrazek, sterta włóczek i co dalej? Improwizacja. Wzór dla potomnych na niewiele się zda. Poza opisami prostych rzeczy jak nogi czy buty zawiera on także enigmatyczne "freestyle", "jakoś to połączyć" i "dorobić kilka półsłupków i będzie dobrze". Wyszło rewelacyjnie. Zarówno ja jak i pomysłodawca jesteśmy zadowoleni. Johnny czeka na odbiór na mojej półce. Ostatnio słyszałam jak denerwował hipiskę...