Jeśli sytuacja na froncie "wydaje się spokojna" nigdy nie należy brać tego na serio i tracić czujności. Podczas prac zaskoczyły nas niespodziewane trudności. Trzeba było przedsięwziąć dodatkowe środki i jednostki, by opanować chaos, który otoczył nas ze wszystkich stron. Działaliśmy w myśl zasady "tylko spokój może nas uratować" i okazało się, że było to najlepsze dla nas wyjście. Dziś ta bitwa, która kosztowała nas tyle nerwów jeszcze nie jest wygrana. Do rozegrania mamy ostatnią, najważniejszą potyczkę. Jej wynik pokaże jaka czeka nas przyszłość. Na razie mamy chwilę odpoczynku i czekając na dalszy rozwój wypadków pochwalimy się wojennymi łupami.
Na pierwszy ogień pójdą koty, gdyż ten temat zawsze jest na topie. Po sukcesie kocich uszu, które bardzo szybko zniknęły z pracowni, zostaliśmy wręcz zasypani kotami. Koty osiedlowe, dokarmiane kurczakiem i innymi frykasami, koci wędrowiec, który stał pod drzwiami i domagał się wpuszczenia, urocze obrazki na lodówce z podobizną zrzędliwego sierściucha (jakimś cudem pojawiające się zawsze nocą)... Prychanie, syczenie i marudzenie. Natrój udzielił się i nam, dlatego udzieliliśmy gościny tym oto osobliwym stworzeniom.
Chudy czarny kot zamieszkał całkiem niedaleko, bo w pokoju nr 3. Jest śliczny, ma klasę i wyczucie stylu a także bogatą osobowość. Zupełnie jak jego nowa właścicielka.
Biały i puszysty kot zamieszkał z nami tylko na chwilę. Zdążył skrytykować wszystko i wszystkich, a na sam koniec strzelił focha i nawet się nie pożegnał. Mamy nadzieję, że osoba, do której trafił poradzi sobie z jego marudnym charakterkiem...
PS. Tumblr też już działa :)
PS. Tumblr też już działa :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz