niedziela, 25 sierpnia 2013

Urlop

Wybieramy się w podróż. Wszystko już spakowane, włóczki, igły, nitki i oczywiście szydło. Ta wyprawa na pewno dostarczy nam wielu nowych wrażeń i przede wszystkim ciekawych inspiracji. W przerwach od zwiedzania będziemy pracować nad bieżącymi projektami, także po naszym powrocie możecie spodziewać się kolejnych stworów i potworów :) 


piątek, 23 sierpnia 2013

Nalot szalonych ptaków!

Był taki czas, że w naszej pracowni fruwały pióra i zewsząd dobiegało groźne pohukiwanie. To wszystko za sprawą ptaków, które podczas swojej wielkiej wędrówki postanowiły zajrzeć właśnie do nas. Wtedy jeszcze nie było tu kotów, zatem nowi mieszkańcy spokojnie uwili sobie kilka gniazd. Większość z nich stanowiły sowy, a jak się przekonaliśmy - z nimi się nie zadziera. Groźne to były stworzenia, nie znoszące sprzeciwu, kapryśne i hałaśliwe. Prowadziły nocne polowania, urządzały bójki i kłótnie. Mimo to bardzo miło wspominamy ich pobyt, bo do sów mamy niesamowitą słabość :)
Zobaczcie, kto nas odwiedził:


Puchacz zabijaka. Dosłownie i w przenośni. Już pierwszego dnia przyniósł do pracowni mysz, a raczej to, co z niej zostało.


Te ancymonki wiecznie walczyły. O wszystko. Udało nam się uwiecznić taki moment, za chwilę musieliśmy już interweniować.


Jedynie ta sówka okazała się prawdziwą damą z klasą. Przebywanie w jej towarzystwie przenosiło w lata 20 XX wieku.


Ten jegomość nie przyleciał, a przydreptał. Wyluzowany i spokojny, bardzo często można go było spotkać przy lodówce. Albo w lodówce.

Ptaki rozleciały się i podreptały we wszystkie strony świata. Nie wykluczamy, że wkrótce powitamy tu kolejne sowy. Ach, ta słabość...

wtorek, 13 sierpnia 2013

Przed nami ostatnia bitwa!

Jeśli sytuacja na froncie "wydaje się spokojna" nigdy nie należy brać tego na serio i tracić czujności. Podczas prac zaskoczyły nas niespodziewane trudności. Trzeba było przedsięwziąć dodatkowe środki i jednostki, by opanować chaos, który otoczył nas ze wszystkich stron. Działaliśmy w myśl zasady "tylko spokój może nas uratować" i okazało się, że było to najlepsze dla nas wyjście. Dziś ta bitwa, która kosztowała nas tyle nerwów jeszcze nie jest wygrana. Do rozegrania mamy ostatnią, najważniejszą potyczkę. Jej wynik pokaże jaka czeka nas przyszłość. Na razie mamy chwilę odpoczynku i czekając na dalszy rozwój wypadków pochwalimy się wojennymi łupami.

Na pierwszy ogień pójdą koty, gdyż ten temat zawsze jest na topie. Po sukcesie kocich uszu, które bardzo szybko zniknęły z pracowni, zostaliśmy wręcz zasypani kotami. Koty osiedlowe, dokarmiane kurczakiem i innymi frykasami, koci wędrowiec, który stał pod drzwiami i domagał się wpuszczenia, urocze obrazki na lodówce z podobizną zrzędliwego sierściucha (jakimś cudem pojawiające się zawsze nocą)... Prychanie, syczenie i marudzenie. Natrój udzielił się i nam, dlatego udzieliliśmy gościny tym oto osobliwym stworzeniom.


Chudy czarny kot zamieszkał całkiem niedaleko, bo w pokoju nr 3. Jest śliczny, ma klasę i wyczucie stylu a także bogatą osobowość. Zupełnie jak jego nowa właścicielka. 


Biały i puszysty kot zamieszkał z nami tylko na chwilę. Zdążył skrytykować wszystko i wszystkich, a na sam koniec strzelił focha i nawet się nie pożegnał. Mamy nadzieję, że osoba, do której trafił poradzi sobie z jego marudnym charakterkiem...

PS. Tumblr też już działa :)