wtorek, 21 stycznia 2014

Cthulhu Fhtagn i inne potworności

O fascynacji Wielkim Cthulhu i innymi potworami wspominaliśmy nieraz. Trwa ona nadal, dlatego kiedy padła propozycja, by zrobić kolejnego Przedwiecznego, niemal od razu chwyciliśmy za szydło. Figurka miała być tylko nieco mniejsza od pierwowzoru. Jednak wprowadziliśmy pewne modyfikacje oryginału. Zmieniliśmy kształt głowy i dodaliśmy nowe oczy, które w pierwszej wersji były... zbyt "maskotkowe". Teraz - wszystko jest w jak najlepszym porządku. Cthulhu nadal jest niesamowicie uroczy (to pewnie przez ten rozmiar, nie dajcie się zwieść!) ale budzi respekt. Podczas krótkiego pobytu w naszej pracowni przebywał głównie w ciemnych zakamarkach. Pewnie spał i czekał na zew. I doczekał się! Obecnie, jak donoszą wieści, zrobił się z niego podróżnik i zwiedza świat w pewnym Oplu :)


Kolejna kreatura jest z zupełnie innej bajki, a raczej gry komputerowej. Pijawka z gry S.T.A.L.K.E.R.! Była ona bardzo wdzięczna do wyszydłowania. Wielki łeb, długie łapy i mnóstwo krwi. Pan zombiak chciał oddać swoją krew (jak twierdzi, posiada jej odrobinę, ale mamy co do tego wątpliwości), ostatecznie użyliśmy czerwonej farby. Ponieważ był to prezent, Stalkerowy Gracz niczego się nie spodziewał, dlatego jego radość była podwójna. Potworna pijawka stoi teraz na półeczce, tuż koło innej figurki z Włóczcraftowej pracowni. Czasem mamy okazję się spotkać. Ryczy wtedy niemiłosiernie. Mamy nadzieję, że z radości.


A tutaj, dla zainteresowanych bliższym poznaniem tego stworzenia (jesteście pewni, że tego chcecie?!) opis, za który dziękujemy Peterowi!

Pijawka wśród stalkerów jest stworzeniem wręcz legendarnym. Niewielu ją widziało, a jeszcze mniej przeżyło spotkanie z nią. Opisywana jest jako wysoka, zgarbiona postać humanoidalna, posiadająca otwór gębowy z mackami i zębami. Skóra, ciemna, pokryta jest skrzepami krwi, ranami i bliznami powstałymi wskutek napromieniowania. To właśnie promieniowanie, w taki sposób, obeszło się ze śmiałkami, którzy w nieostrożny sposób zapuścili się wgłąb skażonej, czarnobylskiej Strefy. Tym bardziej trudno uwierzyć, że Pijawki były kiedyś ludźmi. Ale to z drugiej strony tłumaczy ich dużą inteligencję. Potrafią okrążyć nieszczęśnika, zbliżyć się do niego wykonując uniki, a następnie chwycić i wyssać z niego krew, pozostawiając jedynie wyschnięte ludzkie lub zwierzęce truchło. Mutant nie odczuwa bólu i nawet ciężko ranny potrafi zaciekle atakować lub bronić się. Podczas polowania i samego ataku staje się niewidzialny. W tym stadium kamuflażu jest również w większym stopniu odporny na ewentualne ciosy i uderzenia swojej, rozpaczliwie broniącej się, ofiary.  Pijawki to istoty żyjące w stadach. Poza polowaniami prowadzą raczej leniwy tryb życia, a nie niepokojone przez inne mutanty lub stalkerów zachowują się spokojnie… chyba że zgłodnieją. Siły regenerują podczas snu, śpiąc o różnych porach dnia i nocy, w pozycji stojącej...

Miłej nocy! :>


wtorek, 1 października 2013

Książkowo - filmowo po raz drugi

Niedawno, po raz kolejny już współpracowaliśmy z Panem Piotrem i wydawnictwem Yohei przy tworzeniu okładki do książki. Tym razem książka i okładka poświęcone były kinematografii japońskiej. Zadanie było niezwykle ciekawe, bowiem zamówiony został najsłynniejszy japoński potwór, Godzilla. Potwory to nasza specjalność, a więc z przyjemnością chwyciliśmy za szydło i włóczkę w kolorze zgniło - zielonym. Na początku Godzilla towarzyszyła nam jedynie na ekranie, po kilku godzinach wytężonej pracy w końcu pojawiła się w całej okazałości. Zrobiła niezwykle dużo krzyku, poprzewracała nawet kilka pudeł, by na końcu zanurzyć się w koszu wypełnionym włóczkami. Zrobiło to na nas piorunujące wrażenie, dlatego już wtedy byliśmy pewni, że ta misja zakończy się powodzeniem. 

Na zdjęciu nasza Godzilla tuż przed zdemolowaniem pudeł z przyborami do szycia. Ryczy i szykuje się do ataku.

Do sławnego potwora dołączyły jeszcze dwie postacie związane z kinem japońskim. Bohaterowie z kraju kwitnącej wiśni gościli u nas krótko, od razu powędrowali dalej, na okładkę kolejnej książki z wydawnictwa Yohei. Wszystkich zainteresowanych zapraszam na stronę internetową wydawnictwa. Można tam zamówić egzemplarz tej książki, i nie tylko. Wspomniana wyżej okładka wygląda tak: 


Dziękujemy Panu Piotrowi za współpracę, po raz kolejny trzymamy kciuki i życzymy powodzenia :)

poniedziałek, 23 września 2013

Wspomnień czar...

Pierwsza włóczcraftowa podróż dobiegła końca. Zwiedziliśmy wiele uroczych miejsc w kraju rowerów i wiatraków. Holandia pokazała się nam ze swojej najlepszej strony. Pogoda dopisywała, ludzie byli mili i uśmiechali się do Pana Zombiaka, gdy ten fotografował się w rozmaitych miejscach. Przywieźliśmy ze sobą mnóstwo pamiątek, zdjęć i miłych wspomnień. Tak jak się spodziewaliśmy, wycieczka dostarczyła nam też wielu inspiracji i pomysłów na przyszłość. Mamy nadzieję, że wkrótce zawitamy tam ponownie. Poniżej krótka relacja obrazkowa przygotowana specjalnie przez Zombiaka :)




















W Bredzie urzekły nas romantyczne uliczki z pięknymi kamienicami. 



W Tilburgu bywaliśmy bardzo często. Raz nawet wybraliśmy się rowerami. Tutaj odpoczywamy nad kanałem.


Podczas jednej z rowerowych wycieczek natrafiliśmy na fantastyczny wiatrak!




Będąc w Hadze udaliśmy się na plażę, by choć przez chwilę rozkoszować się morskim powietrzem i pobrodzić w zimnym Morzu Północnym  (które o dziwo, nie było takie chłodne jak się spodziewaliśmy).

niedziela, 25 sierpnia 2013

Urlop

Wybieramy się w podróż. Wszystko już spakowane, włóczki, igły, nitki i oczywiście szydło. Ta wyprawa na pewno dostarczy nam wielu nowych wrażeń i przede wszystkim ciekawych inspiracji. W przerwach od zwiedzania będziemy pracować nad bieżącymi projektami, także po naszym powrocie możecie spodziewać się kolejnych stworów i potworów :) 


piątek, 23 sierpnia 2013

Nalot szalonych ptaków!

Był taki czas, że w naszej pracowni fruwały pióra i zewsząd dobiegało groźne pohukiwanie. To wszystko za sprawą ptaków, które podczas swojej wielkiej wędrówki postanowiły zajrzeć właśnie do nas. Wtedy jeszcze nie było tu kotów, zatem nowi mieszkańcy spokojnie uwili sobie kilka gniazd. Większość z nich stanowiły sowy, a jak się przekonaliśmy - z nimi się nie zadziera. Groźne to były stworzenia, nie znoszące sprzeciwu, kapryśne i hałaśliwe. Prowadziły nocne polowania, urządzały bójki i kłótnie. Mimo to bardzo miło wspominamy ich pobyt, bo do sów mamy niesamowitą słabość :)
Zobaczcie, kto nas odwiedził:


Puchacz zabijaka. Dosłownie i w przenośni. Już pierwszego dnia przyniósł do pracowni mysz, a raczej to, co z niej zostało.


Te ancymonki wiecznie walczyły. O wszystko. Udało nam się uwiecznić taki moment, za chwilę musieliśmy już interweniować.


Jedynie ta sówka okazała się prawdziwą damą z klasą. Przebywanie w jej towarzystwie przenosiło w lata 20 XX wieku.


Ten jegomość nie przyleciał, a przydreptał. Wyluzowany i spokojny, bardzo często można go było spotkać przy lodówce. Albo w lodówce.

Ptaki rozleciały się i podreptały we wszystkie strony świata. Nie wykluczamy, że wkrótce powitamy tu kolejne sowy. Ach, ta słabość...

wtorek, 13 sierpnia 2013

Przed nami ostatnia bitwa!

Jeśli sytuacja na froncie "wydaje się spokojna" nigdy nie należy brać tego na serio i tracić czujności. Podczas prac zaskoczyły nas niespodziewane trudności. Trzeba było przedsięwziąć dodatkowe środki i jednostki, by opanować chaos, który otoczył nas ze wszystkich stron. Działaliśmy w myśl zasady "tylko spokój może nas uratować" i okazało się, że było to najlepsze dla nas wyjście. Dziś ta bitwa, która kosztowała nas tyle nerwów jeszcze nie jest wygrana. Do rozegrania mamy ostatnią, najważniejszą potyczkę. Jej wynik pokaże jaka czeka nas przyszłość. Na razie mamy chwilę odpoczynku i czekając na dalszy rozwój wypadków pochwalimy się wojennymi łupami.

Na pierwszy ogień pójdą koty, gdyż ten temat zawsze jest na topie. Po sukcesie kocich uszu, które bardzo szybko zniknęły z pracowni, zostaliśmy wręcz zasypani kotami. Koty osiedlowe, dokarmiane kurczakiem i innymi frykasami, koci wędrowiec, który stał pod drzwiami i domagał się wpuszczenia, urocze obrazki na lodówce z podobizną zrzędliwego sierściucha (jakimś cudem pojawiające się zawsze nocą)... Prychanie, syczenie i marudzenie. Natrój udzielił się i nam, dlatego udzieliliśmy gościny tym oto osobliwym stworzeniom.


Chudy czarny kot zamieszkał całkiem niedaleko, bo w pokoju nr 3. Jest śliczny, ma klasę i wyczucie stylu a także bogatą osobowość. Zupełnie jak jego nowa właścicielka. 


Biały i puszysty kot zamieszkał z nami tylko na chwilę. Zdążył skrytykować wszystko i wszystkich, a na sam koniec strzelił focha i nawet się nie pożegnał. Mamy nadzieję, że osoba, do której trafił poradzi sobie z jego marudnym charakterkiem...

PS. Tumblr też już działa :)

czwartek, 31 stycznia 2013

Wiadomości z frontu

Włóczcraft pracuje pełną parą. Sytuacja na froncie wydaje się spokojna, ale napływają kolejne rozkazy. W tym momencie przygotowujemy się do przejęcia nieznanych terenów. Czekamy również na atak ze strony niebezpiecznej jednostki. Właśnie dostaliśmy ostrzeżenie. 


PS. Jesteśmy już na Twitterze :)