niedziela, 17 kwietnia 2011

Bo włóczka to za mało...

Potrzebne jest jeszcze rzemiosło. Czasem nawet przebiegłość i upór. Wtedy powstaje prawdziwe dzieło. Szydłodzieło. Na wszystko jednak trzeba sobie zapracować. 

Początki były trudne. Trzymanie w dłoniach szydła nie było takie proste jak twierdziły podręczniki. Wzory i praktyczne wskazówki jawiły się jako rządek hieroglifów, kompletnie nie do odczytania. Pierwsze próby nie dawały wielkiej nadziei. Końcowy efekt daleko miał się do początkowej, genialnej wizji. Tu przydał się upór, czas i praktyka. Długie godziny spędzone przy rozkładaniu wzorów na czynniki pierwsze, notatkach, ćwiczeniach. Kiedy nareszcie "coś" zaczęło powstawać, przebiegłość pomogła udoskonalić projekty, poprawić wzory, dodać własne pomysły. Po wykonaniu setek, jeśli już nie tysięcy "słupków" i "półsłupków" do zabawy dołączyło rzemiosło. To wszystko pozwoliło mi odkryć nową pasję, jaką jest szydłowanie. Tworzenie niesamowitych rzeczy za pomocą włóczki i kawałka drucika.

Nie jestem mistrzynią. Muszę się jeszcze wiele nauczyć. Szydłowanie wciąż jest wiedzą tajemną. Poznałam tylko jej część. Póki co wystarcza mi ona by realizować wszystkie swoje projekty. I to daje mi niesamowitą radość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz